Dlaczego chciałbym adoptować dziecko pomimo tego, że nie muszę?

Rozmawialiśmy ostatnio z Mają o adopcji. Tym razem nie o kociej (mamy dwa przygarnięte koty), a o realnej możliwości wychowywania przez nas czyjegoś niechcianego dziecka. Przez tę rozmowę zacząłem się zastanawiać, czy z męskiego punktu widzenia pokochanie adoptowanego dziecka może być tak samo proste, jak swojego. My, mężczyźni, skupiamy się chyba bardziej na fenomenie pt. „to nasze geny!” – podczas szkoły rodzenia mówiono nam, że faceci kochają dziecko za to, jakie będzie (to chyba ma sens, ja sześciomiesięcznemu Stasiowi najchętniej kupiłbym już narty i buty na CrossFit, a mój tata ostatnio stwierdził, że powoli czas na kupno roweru 😀), a dziewczyny – wiadomo – dla nich liczy się wychowywanie bezbronnej istoty, którą kochają taką, jaka jest tu i teraz. Czy przez to już na starcie mamy pod górkę? Co skłoniłoby mnie do adopcji, chociaż możemy mieć, i mamy, własne dzieci?

Ciężko jest mi przejść obojętnie wobec faktu, że na całym świecie są dziesiątki milionów niechcianych i niekochanych przez nikogo dzieci. Pewien mądry facet, ojciec czwórki synów, powiedział mi kiedyś, że jego zdaniem jedynym problemem dzieci powinny być nieposprzątane zabawki. Bardzo utkwiło mi to w głowie. Zawodowo jestem związany ze Wschodem i czasami widzę zdjęcia domów dziecka z Mołdawii, albo z Rosji. To jest dramat do potęgi setnej. Warunki tak fatalne, że przy próbie wyszukania zdjęć po haśle „dom dziecka Rosja” (po rosyjsku) Google niektóre zdjęcia cenzuruje. Co jakiś czas czytam o wybuchających tam aferach związanych z wykorzystywaniem tych dzieci jako niewolniczą siłę roboczą, lub z wykorzystaniem seksualnym. Kilka lat temu władze Rosji całkowicie bezsensownie zakazały adopcji rosyjskich dzieci przez amerykańskie małżeństwa, pogłębiając tym samym ten obraz, dosłownie, nędzy i rozpaczy. Poniższe to jedno z łagodniejszych, które udało mi się znaleźć – niestety, pochodzi z anonimowego archiwum, i ciężko jest mi dać credential autorowi:

autor anonimowy – znalezione w zasobach rosyjskiego internetu

Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co się musi dziać w domach dziecka w Laosie, czy w Wietnamie… W polskich pewnie też nie jest różowo. Świadomość, że jestem w stanie dać komuś wszystko – zapewnić dom, poczucie bezpieczeństwa i miłości, a także dostęp do edukacji i opieki medycznej chyba przeważa u mnie szalę, przynajmniej teoretycznie. Z drugiej strony ogrom wyzwań i decyzji może trochę paraliżować – dziecku trzeba nadać nową tożsamość, być może też nauczyć nowego języka… Do tego dochodzi kwestia ewentualnych kontaktów z rodzicami biologicznymi, jeżeli tacy pozostają „w obrazku”. Musimy też tym wiedzieć, czy powiemy kiedyś dziecku o tym, że jest adoptowane (Maja twierdzi, że tak, bo jeżeli w rodzinie będzie to traktowanie, jako coś normalnego, to tym lepiej dla zdrowia psychicznego dziecka. Ja chyba jeszcze nie mam zdania…). Niezależnie od tego, że w pierwszym odruchu bardzo bym chciał, jeżeli zdecydujemy się kiedyś na adopcję, to tylko wtedy, gdy będę pewny, że dam radę w środku siebie postawić znak równości pomiędzy dzieckiem „swoim biologicznie”, a dzieckiem adoptowanym, bo adopcja to decyzja na całe życie. Czy kiedyś będę na to gotowy? Nie wiem, ale na razie pozostanę otwarty na wszystkie opcje. Jestem jednak bardzo ciekawy opinii tych ojców, którzy mają doświadczenie w adopcji – odezwij się proszę w komentarzu, albo napisz mi maila. Ten temat zdecydowanie zasługuje na follow up.

Jeżeli chcesz wiedzieć, co u mnie słychać, to polub mnie na Facebooku i obserwuj na Instagramie. 

Nie zapomnij udostępnić tego wpisu, a jeżeli na Twoim profilu wywiąże się ciekawa dyskusja pod postem z linkiem do bloga Tata Łukasz, to koniecznie prześlij mi screen na Instagramie – shoutout w Instastory gwarantowany! 

Praw­dzi­we szczęście? Móc się dzielić:
Share on facebook
Facebook
Share on google
Google
Share on twitter
Twitter
Share on whatsapp
Whatsapp
Share on linkedin
Linkedin
Share on email
Email
Share on print
Print

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close