Dlaczego chciałbym adoptować dziecko pomimo tego, że nie muszę?

Rozmawialiśmy ostatnio z Mają o adopcji. Tym razem nie o kociej (mamy dwa przygarnięte koty), a o realnej możliwości wychowywania przez nas czyjegoś niechcianego dziecka. Przez tę rozmowę zacząłem się zastanawiać, czy z męskiego punktu widzenia pokochanie adoptowanego dziecka może być tak samo proste, jak swojego. My, mężczyźni, skupiamy się chyba bardziej na fenomenie pt. „to nasze geny!” – podczas szkoły rodzenia mówiono nam, że faceci kochają dziecko za to, jakie będzie (to chyba ma sens, ja sześciomiesięcznemu Stasiowi najchętniej kupiłbym już narty i buty na CrossFit, a mój tata ostatnio stwierdził, że powoli czas na kupno roweru 😀), a dziewczyny – wiadomo – dla nich liczy się wychowywanie bezbronnej istoty, którą kochają taką, jaka jest tu i teraz. Czy przez to już na starcie mamy pod górkę? Co skłoniłoby mnie do adopcji, chociaż możemy mieć, i mamy, własne dzieci? Czytaj dalej